poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 11.

Naprawdę przepraszam za zwłokę. Miłego czytania ;)



Tydzień później...
Sting siedział przy podsłuchach. Natsu chyba grał w karty z Orgą, ale on wolał posiedzieć sam. Dziś u Laxusa miał być Loki... i to chyba dlatego... hehe... ale się nie przyzna!
I gdy tak słuchał ich gadki, dźwięków stosunku... coś dotarło do jego uszu. Imię Graya. „Zdradził mnie". „Siedzi sobie w komfortowej piwnicy, hehe. Zasłużył. Lepiej mnie nie zawiedź, Loki, bo dołączysz do niego. I on raczej by nie uznał tego za przyjemne spotkanie".
- NATSU! - wydarł się, nasłuchując dalej. Tak... To było pewne. Dreyar go więził. Albo to pułapka, żeby ich zwabić... ale raczej nie. Tyle czasu nic nie wspominał, a Gray rzeczywiście zapadł się pod ziemię. Nigdzie go nie było. A w piwnicach... podsłuchu nie mieli. Dlatego Dreyar tak im znikał.

~

-Czego? -Natsu wbił do pokoju, patrząc na Stinga ze znużeniem. Tak długo nie było nawet słuchu o Grayu, że zaczął wątpić, że w ogóle coś odkryją. Podszedł do niego i usłyszał głos Lokiego, że mówił coś o tym, że go nie zawiedzie i że się postara, a potem chyba wyszedł.
-No co? -Powtórzył, nie widząc w tym nic nadzwyczajnego.

~

- Ma Graya. Piwnica. Dlatego nam znikał - powiedział po prostu, patrząc na niego z powagą. Złapał go też za nadgarstek, żeby nie zadziałał pochopnie. - Wiem, chcesz tam iść... Zbiorę ludzi. Musimy się przygotować. Idziesz ze mną. Nie zostawię cię samego, bo zrobisz coś głupiego - stwierdził, a potem wziął broń i wyprowadził go z pomieszczenia za sobą.

~

Na początku zamarł, nie wiedząc co powiedzieć... a potem zaczęło gotować się w nim ze złości.
-NIE! -Wyrwał rękę z uścisku, gdy już zaciągnął go do głównego pokoju, gdzie siedzieli prawie wszyscy Saberzy. -Wal się! Idę sam! -Nie przejmując się tym, że otaczali go ludzie Stinga... złapał blondyna za kołnierz i przyszpilił go mocno do ściany, wkurwiony. Nie był zły na Stinga... ale nie umiał panować nad emocjami, dlatego teraz musiał się jakoś wyładować. -Trzymał go dwa tygodnie?! DWA TYGODNIE?! On już może ledwo żyć! Idę sam! Jak Laxus zauważy nagle bandę idiotów, którzy będą mu się gromadzić przed domem, to myślisz, że nie zauważy?! Dobre mi sobie! Masz mi powiedzieć JAK włamaliście się do domu Laxusa, by założyć podsłuch... a wejdę tam SAM. JASNE?! SAM, DO CHOLERY! -Wrzasnął.

~

Sting był w szoku. Nie spodziewał się aż tak gwałtownej reakcji...
- Szyb wentylacyjny z boku domu. Wyjdziesz na piętrze. Drzwi do piwnic będziesz musiał znaleźć sam, ale wnioskuję, że są gdzieś w salonie. Zwykle gdzieś stamtąd znikały nam kroki. Ale pójdę z tobą. Nie myśl sobie, że puszczę cię samego - warknął. Złapał go za ręce i odepchnął od siebie. - Zostać na miejscach. Będę dzwonił w razie potrzeby. Siedźcie też przy podsłuchach. Idziemy. - I po tych słowach po prostu wyszedł, olewając wrzaski Natsu.

~
-Nie idziesz ze mną, do cholery! STÓJ! Gray to TYLKO MÓJ problem, jasne?! -Wrzeszczał... a to, że Sting go olał, wkurwiło go jeszcze bardziej. -Stój, kurwa, bo cię postrzelę! -Pobiegł za nim, najchętniej mając ochotę mu zajebać.
A gdy wyszli i złapał chłopaka przy aucie...
-Możesz siedzieć w samochodzie... ale to JA wchodzę do środka, czaisz? -Syknął, gromiąc go spojrzeniem pełnym nienawiści. -Gray uratował dupę mi... to teraz moja kolej. To nie będzie nic warte, jeśli ktoś mi pomoże.

~

Nic sobie z tego nie zrobił. Zmierzył go spokojnym, poważnym spojrzeniem i wsiadł za kierownicę, a gdy chłopak też zajął miejsce, powiedział: - Nie ma mowy, że puściłbym cię samego, Natsu. Zrozum, ja wiem, że unosisz się dumą... ale ktoś na zewnątrz ci się przyda. Nie wiadomo, na co trafimy, nie? Więc zamknij już ryj i daj mi prowadzić. - Po tych słowach ruszył z piskiem opon prosto do „fortecy” Dreyara. Zaparkował spory kawałek od mieszkania.
- No idź! Jak coś, to podjadę bliżej, jak puścisz mi sygnał. Na razie nie będziemy ryzykować... - Nie zdążył powiedzieć zdania do końca, bo Natsu już nie było. Super.

~

Natsu nawet nie słuchał słów Stinga. Praktycznie gdy tylko zaparkowali, wyskoczył z auta i biegiem pobiegł w pobliże domu Laxusa. Wiedział, w jakich miejscach są tu kamery. Na coś praca tutaj się przydała, heh. Korzystając ze swej wiedzy, udało mu się zajść na bok domu, omijając przypadkowych widzów: takich jak ogrodnik, czy pokojówka... a potem znalazł ten szyb. Od razu odłożył klapę na bok i wszedł do środka, pełznąc jak najdalej, aż w końcu... szyb stał się całkowicie pionowy. Wtedy musiał dziękować Bogu, że był na tyle szczupły i zwinny, by dać radę przytrzymać się ścinek i wspinać na górę. To było męczące... ale w pewnym momencie zobaczył koniec. Od razu wybił kraty od szybu i wskoczył na podłogę. Wylądował chyba w jakiejś bibliotece. Cóż... piętro, ta? Czyli teraz musi zejść na dół, do Dreyara. Kurwa... miał nadzieję, że nie będzie go w salonie.
Z tą myślą, cichaczem, omijając zwinnie całą obsługę Dreyara, znalazł składzik i... olśniło go. Niejednokrotnie pamiętał, że przez salon przechodził woźny z miotłą. A tu był jego kombinezon, więc... hehe, miał chyba plan.

~

Gray był wykończony. Chciał spać... ale napięte nerwy mu na to nie pozwalały, dlatego przez ostatni tydzień spał może trzy-cztery godziny. Leżał na zimnej podłodze, nie mając siły ruszyć choćby palcem. Ledwo oddychał. W pomieszczeniu śmierdziało szczynami. Jego ciało i twarz były pełne siniaków i ran od noża. Posypanych solą ran. I tak najbardziej ucierpiał jego odbyt... Nie dość, że tydzień temu Laxus go tak załatwił, to nie dał mu szans na zagojenie się. Sam często sobie na nim używał, nawet dwa razy dziennie. A gdy tego nie robił... wkładał tam sztuczny członek, dodając mu bólu. W dodatku był wygłodzony... przez ten tydzień za posiłek służyła mu tylko sperma Dreyara, pił dalej jedynie jego mocz. I już się złamał. Wiedział, że tu umrze. Nawet czuł, że już niedługo. I na to czekał.

~

Natsu nie czekał długo. Od razu wcielił swój plan w życie i teraz był ubrany w zacny kombinezonik i do tego chwycił miotłę. Pewnie dziadek, który sprzątał u Dreyara, miał dziś wolne, ale... Laxus mógł o tym zapomnieć, no nie?
Szedł teraz powoli, jedynie zakrywając twarz. O dziwo, ludzie nawet nie zwrócili już na niego uwagi. Specjalnie się garbił i co jakiś czas kasłał, tak samo jak tamten woźny.
A gdy doszedł do salonu... zobaczył, że Dreyar siedzi na kanapie. Rozejrzał się na boki i zauważył, że obok drzwi do kuchni... są też jakieś otwarte drzwi, przez które widać było schody, prowadzące na dół. Hmm, to teraz już wiedział, gdzie ma iść. Musi tylko udać, że idzie przez kuchnię, by wynieść śmieci i wyjść tylnym wyjściem do śmietnika. Obsługa zawsze tak robiła. Wziął głęboki wdech... a potem ruszył salonem, schylając mocno głowę i poprawiając czapeczkę, by nie było widać jego włosów. Zakasłał też i podpierał się co jakiś czas swoją miotłą. Kątem oka zobaczył, że Laxus na niego zerknął... ale zaraz potem wrócił do oglądania telewizji. Korzystając z tego faktu, Natsu ciut przyśpieszył, a potem... poszedł do piwnicy, idąc po schodach na paluszkach, by tylko nie wydać żadnego dźwięku. Hehehe, misja udana!

~

Dawał sobie dzień, może dwa... i będzie po nim. Miał taką nadzieję. Marzył o tym, żeby zginąć. Nawet sobie wmawiał, że już za sekundę nic nie będzie czuł, że odpłynie... ale to nie następowało. Dlatego dalej leżał... w zupełnym bezruchu. Nie ruszył się nawet wtedy, gdy usłyszał ciche kroki. Laxus wracał, żeby po raz kolejny się wyżyć? A więc tak szybko nadszedł nowy dzień? Nieważne... To już nieważne.

~

Natsu odłożył miotłę pod ścianę, a potem powoli i cicho szedł w głąb piwnicy, szukając Graya. A gdy w oddali zauważył uchylone, kraciane drzwi... szybko do nich podszedł. To, co zobaczył, przeraziło go. Zamarł na kilka sekund, a potem szybko kucnął przy Grayu i uniósł lekko daszek od czapki, by widział jego twarz.
-Powiedz mi, czy wiesz, gdzie ma klucz od kajdanek. -Szepnął poważnym tonem. Jego wzrok był zdeterminowany. Jak to profesjonalista... nie mógł okazać podczas trwania misji tego, że ruszył go stan Fullbustera.

~

Uniósł zamglony wzrok na osobę, która przypominała mu Natsu. Chyba majaczył. Niby co on by tu robił? Dwa tygodnie nikt go nie szukał, a teraz nagle pojawia się on?
- Nie wiem. Idź stąd. Uciekaj - szepnął z trudem i na powrót zamknął oczy. Ciężko było pozostawiać je otwarte na dłużej, niż kilka sekund.

~

Złapał go mocno za ramiona i potrząsnął, a gdy to nie dało efektu... strzelił mu plaskacza w policzek, gdyż nie chciał go zranić, a jedynie jakoś otrzeźwić.
-Gray. TO JA. -Szeptał, ale mówił twardym tonem głosu. -Dopiero teraz odkryliśmy to, gdzie jesteś przetrzymywany. Nie utrudniaj mi zadania, bo chcę żyć, jasne? Uciekniemy stąd. Razem, albo w ogóle. -Patrzył mu poważnie w oczy.

~

Przez jego umysł w końcu jakimś cudem przebiło się to, że Natsu naprawdę tu jest. I to kazało mu... go stąd wypierdolić. Jak on chciał uciec jeszcze z nim jako obciążeniem?
- Nie utrudniaj mi tego... Ja tu umrę, Natsu. Złapie cię... a tego nie chcę. Kocham cię, Natsu... - szepnął cicho, nawet nie otwierając oczu. Nawet nie mógł określić, co go boli, a co nie. Nie dałby rady uciec.

~

Zamarł, a jego oczy maksymalnie się rozszerzyły. Nie mógł uwierzyć w to, co słyszy, ale... zalała go fala ciepła, po usłyszeniu tych słów... Słów, których nie słyszał jeszcze od nikogo w swoim życiu. Szybko się jednak otrząsnął. Nie czas teraz na wyznania. Muszą stąd wiać.
-Pogadamy o tym w domu. -Odparł, a potem wstał i zaczął się rozglądać za kluczami. Nie znalazł ich... ale za to chwycił jakiś kawałek drutu. Niby Sabertooth to dobrzy szpiedzy, tak? Hah, to niech wiedzą, że Natsu ma wprawę we włamywaniu się do wszelakiej maści budynków. Kucnął przy Grayu i zaczął majsterkować przy kajdankach. Szło ciężko... Ale po kilkunastu minutach udało mu się je rozkuć. Z ulgą wypuści powietrze z płuc, a potem pociągnął Graya do uścisku, spontanicznie.
-Widzisz? Jesteś już wolny. Jeszcze tylko musimy wydostać się na powierzchnię... -Serce biło mu jak oszalałe, gdy tylko pomyślał o tym, że Dreyar może tu w każdej chwili wejść. Dlatego też... napisał Stingowi sms'a: "Mam Graya. Zapytaj chłopków czy Laxus dalej jest w salonie, bo nie wiem, czy mogę wyjść".

~

Sting siedział, niecierpliwie pukając palcami o kierownicę. Kiedy przyszła wiadomość, od razu zadzwonił do Orgi. „Droga wolna, jest w kiblu, chyba grubsza potrzeba" - odpisał Dragneelowi, gdy już dowiedział się tego, czego chciał. I podjechał trochę bliżej.
*
Nawet nie zareagował. Ciało przeszyła fala bólu i przeszły go dreszcze, gdy Natsu pociągnął go do siebie.
- Wyjmij to... ze mnie... - szepnął słabo, wykończony. Nie wierzył w to, że im się uda, ale Dragneel widocznie nie odpuści, dopóki go stąd nie wyciągnie.

~

Gdy dostał sms'a... zalała go fala nadziei. Szybko schował komórkę do kieszeni, a potem spojrzał na Graya, na początku nie ogarniając, o czym mówi... a potem szybko wyjął z niego sztucznego członka.
-Przepraszam, nie zauważyłem. -Szepnął po czym założył na chłopaka bokserki i spodnie, wstał i wziął Fullbustera na ręce. Szybko pobiegł do wyjścia i wspiął się do góry. Nie ryzykował wychodzenia głównym wyjściem. Skierował się do kuchni i wyszedł prosto do ogródka. Nie zraził się nawet tym, że ogrodnik spojrzał na niego dziwnie, widocznie zdezorientowany. Po prostu wiał. Jak najprędzej. Brakowało mu tchu przez obciążenie -bo nie oszukujmy się, Gray jest w chuj ciężką osobą. Gdyby nie był teraz taki chudy i widocznie wygłodzony... Natsu pewnie w połowie drogi nie dałby rady. Ale teraz się udało. Pobiegł do samochodu Stinga, wsiadł na tylne siedzenie wraz z Grayem i...
-JEDŹ! -Krzyknął, bo nie był pewien, czy służba Laxusa nie powie mu o tym, że woźny nagle ozdrowiał i uciekał z Fullbusterem.

~

Tylko cicho jęknął. Poczuł krew w tamtym miejscu, ale nie miał siły nic powiedzieć. A ubrania sprawiły, że ból się bardziej rozchodził. Nic nie powiedział. Dał się wynieść i nawet w pewnym momencie po postu zemdlał. Nie słyszał krzyku Natsu, nie czuł, że samochodem szarpnęło, gdy Sting ruszył z piskiem opon.
- Jak bardzo jest źle? - zapytał blondyn, zerkając w lusterko, w którym odbijała się twarz Dragneela.

~

Natsu westchnął, gdy tylko samochód ruszył. Od razu zdjął z siebie tą badziewną czapeczkę i rzucił ją w bok. Rozpiął też trochę kombinezon, bo było mu za gorąco.
-Powiedziałbym, że fatalnie. Macie w bazie jakąś kroplówkę? Wydaje mi się, że teraz nic nie przełknie, bo jego żołądek odmówi mu posłuszeństwa... A bez witamin i potrzebnych minerałów po prostu umrze. -Mówił to poważnie, patrząc na Graya ze smutkiem i złością na Laxusa. Pogłaskał go po głowie, która znajdowała się na jego kolanach i wplątał palce w jego włosy. Musiał się nim zająć...

~

- Nie wiem - odparł, zgodnie z prawdą. - Powiem Ordze, żeby coś zorganizował. Albo ty mu powiedz. - Rzucił Natsu telefon. - Nie znam się na takich sprawach i tylko bym coś popieprzył - dodał, a potem przyspieszył, aby jak najszybciej dotrzeć do bazy. Nie mógł pozwolić, żeby Gray umarł... bo Natsu pewnie by się załamał, chociaż się nie przyzna.
Już po kilku minutach wjechali do garażu i Sting wysiadł z auta, a potem pomógł Dragneelowi przetransportować Graya do wolnego pokoju.


~

Gdy tylko dostał telefon, zadzwonił do Orgi i faktycznie kazał mu kupić kroplówkę. Jakąkolwiek. Właściwie... to się na niego wydarł, że MUSI zdobyć ten przedmiot. Czasem z Natsu nie było co dyskutować. Zwłaszcza, jak był wkurwiony.
Gdy dotarli na miejsce, wraz ze Stingiem przenieśli Graya do pokoju, póki co ignorując ciekawski wzrok ludzi z bazy.
-Idź do nich i popędź Orgę... Ja tu zostanę. -Szepnął, a potem usiadł na łóżku i pogłaskał chłopaka po włosach. Dopiero, gdy Sting wyszedł, Natsu rozebrał Fullbustera do naga, a potem poszedł do łazienki po miskę z wodą i gąbkę, po czym zaczął przemywać delikatnie rany na jego ciele... pełne soli, piachu i kurzu.

~

Dwa dni później...
Obudził się, bo promienie słoneczne raziły go po oczach. Chwila... słoneczne? Tam, gdzie był, nie było słońca... Może w końcu umarł? Otworzył z trudem powieki i rozejrzał się zamglonym wzrokiem po pomieszczeniu. Poruszył ręką i dostrzegł doczepione do niej kabelki. Kroplówka...? Czyli żył? Ale... gdzie był? I wtedy... jego spojrzenie padło na Natsu. Siedział przy nim i... trzymał go za drugą rękę. Gray nic nie powiedział. Nie miał siły.

~

Natsu siedział przy Grayu niemal non stop przez te dwa dni. Prawie nie spał, nie jadł... tylko czuwał. Teraz spał, siedząc na krześle, trzymając Graya za rękę i mając głowę opartą o skrawek łóżka. Tak... to raczej nie była najwygodniejsza pozycja. Dopiero, gdy poczuł, że ręka, którą trzymał, się poruszyła... uchylił powieki i uniósł głowę. Obudził się tylko dlatego, że przez to, że chciał opiekować się Grayem... miał słaby sen. I gdy zobaczył, że ten ma otwarte oczy... Niemal się na niego rzucił, nie mogąc powstrzymać nagłego odruchu, chęci przytulenia go.
-Jak się czujesz? -Wyszeptał, uśmiechając się do niego radośnie. Jakoś... w tym jednym, jedynym momencie nie umiał grać, że wcale nie zależy mu na Fullbusterze. Myślał, że go straci.

~

Zaskoczyła go ta reakcja, ale objął go słabym ramieniem i przymknął oczy.
- Wszystko mnie boli... Gdzie jestem? - zapytał dość sennie, z przyjemnością wdychając jego zapach. Zauważył też, że chyba miał przemyte i obandażowane rany... i chyba był na przeciwbólowych, bo nie bolało go AŻ TAK. I tak najgorzej było z odbytem. Jak ruszał nogą, to automatycznie go trochę naruszał... Upierdliwe.

~

-Rozumiem... ale spokojnie, jesteś już bezpieczny, wyliżesz się. W bazie Sabertooth. -Odpowiedział, cały czas patrząc na niego z uśmiechem i pewnego rodzaju rozczuleniem. -Przepraszam... Powinienem przyjść wcześniej, domyślić się, że cię więzi, ale... -Wziął głęboki wdech. -KTO CI, GŁUPKU, POZWOLIŁ RWAĆ SIĘ NA LAXUSA W POJEDYNKĘ?! -Wrzasnął na niego i pacnął go lekko w łeb. Cóż... musiał to zrobić, phh.

~

Tego wrzasku też się nie spodziewał. Od razu go puścił i odwrócił wzrok. Wiedział, że to było głupie z jego strony...
- A czy to ważne? Chciałem go zabić, ale nie wybrałem odpowiedniej chwili. Musiał się czegoś domyślić. To i tak nie ważne... za dwa tygodnie byłbym trupem. - Skrzywił się lekko, gdy przed oczami stanęły mu obrazy tortur.

~

Wziął głęboki wdech na uspokojenie. Cóż.. wydarł się na niego, więc już może zapomnieć o sprawie.
-Rozumiem... ale nie rób nic podobnego ponownie. -Odpowiedział szeptem, a potem... -Gray, czy ty... mówiłeś w piwnicy poważnie? -Przygryzł lekko dolną wargę. Przez ten czas, gdy czuwał na Grayem... przemyślał wszystko. I zdał sobie sprawę, że podziela jego uczucia. Cholera... zakochał się. A cały czas próbował to zamaskować, odrzucić od siebie...

~

Z początku nie wiedział, o czym on mówi. Dopiero, kiedy wysilił umysł... zrozumiał, że wyznał mu, że go kocha... I tak, było, kochał. Ale przywiązywanie się... Nie powinien był się przywiązywać i nadal tak uważał.
- Huh... Chciałem, żebyś uciekł. Myślałem, że wystraszysz się, jak to powiem... I po prostu mnie zostawisz, dasz mi zginąć... - skłamał. Przecież jego i tak to nie ruszy. W końcu... Natsu nawet go nie lubił, ratował go tylko po to, aby spłacić dług. Nie będzie się poniżał.

~

Otworzył szerzej oczy. Zamarł. A potem szybko odwrócił wzrok i wstał, odkręcając się do Graya plecami. Nie chciał, by teraz widział jego twarz, która wyrażała ból, rozczarowanie... Te słowa go zraniły. I to naprawdę głęboko. Pierwszy raz ktoś wyznał mu, że go kocha... Pierwszy raz zdał sobie sprawę, że podziela te uczucia i że może znalazł wreszcie tą osobę, z którą może być szczęśliwy mimo swego trudnego życia... a to wszystko było kłamstwem? Chciał tylko go wystraszyć?
-Nic się nie stało... Hah, wiedziałem, że kłamiesz. Przecież to niemożliwe, żebyś mnie nawet lubił. To by było dziwne. -Dalej stał do niego tyłem, panując jedynie nad tym, by nie załamał mu się głos i nie zdradził prawdziwych uczuć.

~

Również odwrócił od niego spojrzenie. Zacisnął dłonie w pięści, chcąc ukryć ich drżenie. Bolało go to, że skłamał, ale co innego miał zrobić? Nie chciał narażać ani jego, ani siebie na nieprzyjemności. A jakby powiedział mu prawdę, Dragneel by go wyśmiał. I to bolało.
- Nie jestem w stanie nikogo pokochać. - Kolejne, bezlitosne kłamstwo. - Zresztą, mnie też się nie da kochać. Jestem takim typem... I samotność jest mi chyba pisana, hah. Przepraszam, jeśli tamto wyznanie cię rozbawiło, a na pewno rozbawiło. - Dość. Więcej nie powie.

~

-Ani trochę mnie nie rozbawiło. -Odparł oschle, nie mając nawet ochoty sobie żartować. -Może ciebie takie wyznania bawią... ale ja zdaję sobie sprawę, jak poważne jest wypowiedzenie tych słów, zwłaszcza w naszym zawodzie. Dlatego... spoko, nie mam zamiaru wypominać ci tego, że powiedziałeś mi to, chcąc jedynie bym uciekł i się ratował. Ale jesteś głupi... bo gdybyś naprawdę coś do mnie czuł, to tym bardziej nie mógłbym cię zostawić. -Mówił to gorzko, ledwo przechodziły mu te słowa przez gardło, bo czuł... że mimo tego, że był twardy... ten żart zranił go na tyle mocno, że jak zaraz stąd nie wyjdzie, to polecą łzy. Łzy bezradności i uczucia oszukania przez bliską osobę. Osobę... którą kochał, ale ona miała go najwyraźniej w dupie.
-Ty uratowałeś mnie, ja ciebie... jesteśmy kwita. Nie musimy tego roztrząsać. -Wzruszył ramionami... a potem wyszedł, nie dając Grayowi niczego powiedzieć.

~


- Natsu! - krzyknął za nim, ale chłopak już go nie słuchał. Tak po prostu wyszedł, nie dając mu szansy na powiedzenie czegoś, co trochę złagodziłoby sytuację. To było dziwne, że Natsu zareagował właśnie w ten sposób. Myślał raczej, że albo go wyśmieje, albo pierdolnie w łeb za takie głupie żarty. Mimo wszystko to lepiej, że nie powiedział mu prawdy... Tylko by się przywiązali, niepotrzebnie. Gray już podjął decyzję - jak tylko będzie już zdrowy, odejdzie. Ale na razie... nie zamierzał o tym wspominać. Niech myślą, że zostanie w ich organizacji. Niestety, nie będzie tak. Nie zamierzał już na nikim polegać i nikogo denerwować swoją obecnością. Poza tym to, co czuł do Dragneela utrudniłoby mu pobyt i w końcu by się to wydało... Nie mógł ryzykować.
Odetchnął głęboko i zamknął oczy, chcąc odpłynąć w sen. Nie miał siły na myślenie. Po prostu nie miał.